środa, 4 maja 2016

3 buble czyli kosmetyki, których nie kupię ponownie

   Po słonecznej majówce nadszedł deszcz i pochmurne niebo, dlatego skoro pogoda nie zachęca do wychodzenia z domu postanowiłam napisać kilka słów o kosmetykach, które się u mnie nie sprawdziły i na pewno ich ponownie nie kupię.

   Pierwsza z nich to duo do konturowania twarzy z Makeup Revolution Duo Face Sculpt. Cena tego produktu to około 20 zł w drogeriach internetowych. Jako, że na razie do róży nie jestem przekonana używam tylko pudru do konturowania i rozświetlacza. Pomyślałam, że fajnie będzie mieć 2 w 1. Po kilku dniach używania tego produktu zaczęły mi wyskakiwać dziwne grudki na policzkach, zwykle tam nigdy nic nie miałam. Dlatego od razu odstawiłam to duo i grudki zniknęły. Widocznie może jestem uczulona na jakiś składnik. Nie kupię ponownie.




   Kolejnym bublem jest olejek do włosów z Alterry. Kupiłam go w Rossmannie na promocji za około 10 zł. Olejek sam w sobie jest bardzo ale to bardzo lejący (nie przypomina olejku tylko wodę). Producent wskazuje, że należy nakładać go bardzo mało. Tak też zrobiłam. Wieczorem na wyschnięte włosy nałożyłam olejek i zawinęłam je w koczek i poszłam spać. Rano obudziłam się z tłustymi i śmierdzącymi włosami. W opakowaniu zapach jest dość neutralny, ale na włosach po prostu śmierdzi, jak dla mnie takimi tłustymi i nieumytymi włosami. Próbowałam z nim bawić się kilka razy, ale nie mogę znieść tego smrodu na moich włosach i to, że nawet bardzo mała ilość je po prostu przetłuszcza co rzadko mi się zdarza. Nie polecam i nie kupię ponownie.




   I ostatnim bublem jest Iwostin Krem na noc redukujący niedoskonałości. Kupiłam go w aptece za około 35 zł. Zakupiłam go z myślą, że pomoże mi z uporaniem się z krostkami i raz w miesiącu pojawiającymi się nieprzyjacielami na brodzie, koło nosa i czole. Krem nie robił nic. Jedynie troszkę wysuszał. Nie zauważyłam żadnej poprawy stanu skóry tak jak obiecuje producent. Po zużyciu opakowania muszę rozejrzeć się za innym produktem do takiego problemu.
 





   Teraz udało mi się zgarnąć w Hebe krem z Garniera na niedoskonałości i zaczynam go właśnie testować, zobaczymy może on mi pomoże :) 
   Pozdrawiam ! 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ulubione odżywki do włosów Garnier

   Pogoda dopisuje i skoro mam chwilę czasu i chęci to postanowiłam, że skleję kilka słów razem i przedstawię Wam moje ostatnio ulubione odżywki do włosów. O całym moim włosowym rytuale napiszę w osobnym poście. Dodatkowo mam 2 odkrycia ostatnich miesięcy, dzięki którym moje włosy są przepiękne, ale to też temat na osobny post :) 


   Przejdę do rzeczy. Dwie odżywki moje ulubione z Garniera. Pierwsza to chyba wszystkim dobrze znany Garnier Ultra Doux Odżywka pielęgnacyjna z olejkiem z awokado i masłem karite. 


   Można ją znaleźć chyba w każdej drogerii, kosztuje około 8 zł. Często też ją można spotkać w Biedronce i tam kosztuje około 6 zł. 
   Odżywka jest rzadka, dlatego gdy włosy zawinę w koczka ślimaczka zakładam foliowy czepek na głowę, żeby nic nie uciekło :) Już nawet po kilku minutach czuć, że włosy są gładkie i 'wylewają' się z rąk. Działa świetnie na moje wysoko porowate włosy, po wyschnięciu przepięknie pachną, ale przede wszystkim są bardzo gładkie, miękkie i nie plączą się. 



   Dlatego też, że moje włosy nie lubią monotonii to lubię testować nowości czy inne odżywki, skusiłam się kiedyś na kolejną odżywkę i to ze względu na zapach. Chodzi tutaj o kolejnego ulubieńca czyli Garnier Fructis Odżywka wzmacniająca Gęste i zachwycające. 


   Czy takie gęste to nie wiem, u mnie się pod tym względem nic nie zmieniło, ale włosy na pewno są 'ogarnięte' w tym sensie, że nie plączą się i prawie żaden włos nie odstaje od reszty i nie denerwuje mnie, dlatego to mój ulubieniec. O to mi chodzi, żeby włosy były gładkie i nie szalały swawolnie jak afro :) 




   Nie, włosów nie jest więcej, ta odżywka to nie 8 cud świata, ale dla zróżnicowania swojej pielęgnacji jest świetna :) 


   Co do kolejnych postów to mam już w planie mój włosowy rytuał i kilka nowości. Stay tuned ! :) 

środa, 16 marca 2016

Pielęgnacja twarzy - maseczki i peelingi Ziaja & Bielenda

  Halo halo w taką piękną pogodę, nie wiem jak u Was, ale u mnie świeci piękne słoneczko i jest nawet nawet ciepło :D Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moje ostatnio ulubione peelingi i maseczki z Ziaji i Bielendy. Za te produkty z Bielendy zapłaciłam 2,99 zł, a z Ziaji 1,59 zł, dostępne są w drogeriach takich jak Rossmann, Natura czy Hebe. 
  

  Z pielęgnacją zawsze ciężko bo im więcej produktów tym częściej człowiek o nich zapomina, jednak przy pielęgnacji twarzy staram się nigdy tak nie robić, a przynajmniej raz w tygodniu wykonać porządny peeling i jakąś maseczkę czy wygładzającą czy to nawilżającą. Zacznę więc od lewej i przedstawię po krótce każdy produkt. 


   Ziaja - orzeźwiający peeling do twarzy z limonkowo-cytrusowym koktajlem egzotycznym. Jest to bardzo drobny peeling, produktu w opakowaniu jest sporo i zawsze starcza mi na 2 użycia. Zapach jest przepiękny, tak jak na opakowaniu - orzeźwiający. 


   Peeling sprawdza się świetnie, choć czasami mam wrażenie, że zostawia po sobie dziwny film na skórze, ale sam produkt działa bardzo odświeżająco, a skóra jest bardzo miękka i gładka. 


   Ziaja - maska nawilżająca z glinką zieloną, skóra sucha i normalna. Z maskami nawilżającymi nie odpuszczam sobie i nakładam ich bardzo dużo na skórę i zawsze trzymam maskę tyle czasu ile jest napisane na opakowaniu. 


   Maska ma zielonkawy kolor i jest całkowicie kryjąca i dość gęsta. Na 15 minut zamieniamy się w ufoludka, a po zmyciu maski skóra jest miękka i czuć, że jej wierzchnia część jest nawilżona. 


   Bielenda - Oczyszczająca maseczka wygładzająca.D;a cery mieszanej, tłustej, trądzikowej i wrażliwej. Bardzo lubię maseczki z tej firmy, za to że są one podzielone także można je użyć 2 razy, a produktu jest wystarczająco na całą twarz. 



   W trakcie kąpieli kiedy oczyszczoną z makijażu twarz opłuczę ciepłą wodą, nakładam maseczkę i chwilę odpoczywam, relaksuję się, a potem myję się i na końcu płucze twarz ciepłą czystą wodą, skóra po tej maseczce jest bardzo przyjemna w dotyku, nie ma uczucia ściągnięcia naskórka.  


   Bielenda - Enzymatyczny peeling dotleniający. Cera delikatna również wrażliwa. To ostatnia maseczka, ale bardzo ja lubię, to mój faworyt jeśli chodzi o peelingi. Nie jest on tradycyjny bo nie ma żadnych drobinek, ale efekt jest świetny, skóra jest głodka i miękka. 



   Ja bardzo lubię robić sobie takie małe spa w domu, napełnić wannę wody, nałożyć maseczkę i relaksować się choćby przez te 10 minut. A Wy jak często urządzacie sobie takie atrakcje ? 
Buziaki xo xo

czwartek, 10 marca 2016

Pielęgnacja rzęs - olejek rycynowy

   Nigdy nie wiem jak mam zacząć pisać, jak się zwrócić do tych, którzy czytają moje słowa. Dzisiaj wyszło tak :D Przejdę od razu do rzeczy i do konkretów. 
   Prawie rok temu zaczęłam używać olejku rycynowego w pielęgnacji moich rzęs, które były w strasznym stanie, były krótkie, bardzo jasne i proste. Po pół rocznym (od 30.03.2015 do 11.09.2015) używaniu olejku na moje rzęsy wyglądały o niebo lepiej, zresztą spójrzcie na zdjęcie. 



   W rzeczywistości oczywiście wyglądało to jeszcze lepiej :) Rzęsy zdecydowanie ciemniejsze, dłuższe i nawet lekko się podwinęły. W ciągu tych 6 miesięcy zdarzyło mi się może z 3 razy jak zapomniałam nałożyć olejek na rzęsy. Potem zaczęłam używać odżywki do rzęs Realash (post). Kiedy ukończyłam kuracje, kupiłam nowe opakowanie olejku rycynowego i nadal go używam. 






   Jak widać olejek nakładam starą wyczyszczoną szczoteczką do rzęs. Bardzo wygodna metoda. Produkt aplikuję codziennie na noc na rzęsy i brwi. Na efekty na pewno trzeba czekać dużo dłużej niż przy stosowaniu specjalnej odżywki do rzęs, ale są one bardzo widoczne i jak dla mnie efekt jest bardzo zadowalający. W skrócie, jeśli chcecie w dość szybkim tempie (około miesiąc) uzyskać efekt długich, ciemniejszych rzęs zainwestujcie w odżywkę (ceny zwykle zaczynają się od około 50 zł, zależy od odżywki), jeśli natomiast możecie poczekać z efektem, ale chcecie zaoszczędzić to kupcie olejek rycynowy (cena za 100g około 8 zł). 

Dzięki za uwagę ! :) 

poniedziałek, 7 marca 2016

Ziaja - Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom Liście manuka

   Zanim przejdę dalej zadam Wam pytanie: jesteście teraz czegoś pewni ? Tak? Jesteście w takim razie w błędzie. Nie można być niczego pewnym w życiu. Przekonałam się o tym kilka tygodni temu. W takiej sytuacji w jakiej jestem teraz powiem tylko, że trzeba próbować w życiu, lepiej żałować czegoś co się zrobiło niż resztę żywota pluć sobie w brodę, dlaczego nie zrobiło się tego i tego. 
  


 Nie żałuję, że spróbowałam dzisiejszego produktu, którym Wam przedstawiam czyli Pasty do oczyszczania z Ziaji Liście manuka. Na opakowaniu pisze, że jest ona do głębokiego oczyszczania, nie zgodzę się. Oczyszcza i bardzo fajnie pobudza skórę, ale szału nie robi. Dzięki temu, że ma w sobie grudki powiedziałabym, że jest to raczej drobny peeling do twarzy. Zapach jest bardzo przyjemny. Za opakowanie 75 ml zapłaciłam około 8 zł w Naturze. Pasta jest również bardzo wydajna. Używałam go kilka razy w tygodniu i sprawdził się właśnie jako peeling, czy z zaskórnikami mi pomógł ? Nie było efektu 'wow', ale także nie zapchał moich porów, więc nie zrobił mi też krzywdy :) 



   Jeżeli chcecie urozmaicić sobie swoją pielęgnację to polecam wypróbować :) Na zdjęciach macie cały skład i sposób użycia. Dziękuję za chwilę tutaj, dla mnie, pozdrawiam ! 





środa, 17 lutego 2016

Moje włosy

   Witam! Pomyślałam, że w końcu dodam zdjęcia moich włosów jak wyglądają aktualnie. Ale może najpierw opowiem troszkę o nich. Jako mała dziewczynka miałam włoski kręcone, sprężynki jak malowane, koloru rudawego. W podstawówce włosy bardzo mi się zagęściły i stały się falowane, ciężkie do ogarnięcia, jedynie warkocze czy kucyki dawały radę. Od pierwszej klasy gimnazjum zaczęłam je farbować, niestety. Od ciemniejszego blondu po bardzo, ale to bardzo ciemny brąz. Oczywiście zaczęłam je prostować, jedynie ich nie męczyłam suszarką. Od małego dzieciaka miałam zawsze zazwyczaj długie włosy. W ostatniej klasie liceum ścięłam włosy na 'boba' i zafarbowałam na ciemny brąz z dawką czerwonego (!?). Kiedy włosy troszkę podrosły stwierdziłam, że chcę wrócić do mojego koloru, więc rozjaśniłam włosy i zrobiłam pasemka by nie było od razu ogromnej zmiany.     Od tamtego czasu nie farbowałam włosów, jedynie je prostowałam czy kręciłam na prostownicy. Sporadycznie podcinałam końcówki. Z farbowaniem miałam jedynie od tamtego czasu jeden eksperyment, który okazał się ogromną klapą ale to historia na inny post. Od marca 2014 roku nie prostuję włosów. Bardzo, ale to bardzo rzadko używam suszarki, tylko w nagłych wypadkach. Moje włosy z racji tego, że są grube bardzo długo schną, ale pozwalam im to robić naturalnie, choć i tak wychodzi z nich sianko, dlatego używam wtedy olejków i zawijam je na noc w koczek (to również kwestia na osobny post:)).

   Troszkę chaotycznie, ale opisałam mniej więcej (bo nie ze szczegółami) moją 'włosową historię'. Muszę odnaleźć moje stare zdjęcia to pokażę Wam dokładnie co i jak ;D Dziś tylko zdjęcia moich włosów sprzed kilku dni.

Zdjęcie z fleszem

I bez flesza

   Dziękuję Wam za poświęcony czas i zapraszam do obserwowania bloga, gdyż wkrótce nowe posty :)) Ciao !

środa, 10 lutego 2016

Zmywacz do paznokci w chusteczce ?

   Będąc ostatnio na zakupach przechodziłam obok strefy 'beauty' w Biedrze i zauważyłam opakowania ze zmywaczem w chusteczce. Jako, że jestem bardzo ciekawska, wzięłam na spróbowanie jedno opakowanie. 
   Jak dla mnie najlepszym zmywaczem, który nie śmierdzi i nie wysusza moich paznokci i skórek jest właśnie zmywacz z Biedry (ten w różowym opakowaniu z pompką). Niestety albo stety, test zmywacza w chusteczce padł wtedy kiedy miałam czerwony lakier, a wiadomo z czerwonym lakierem zawsze jest najwięcej zabawy, wacików i brudu, ale test to test :) 


   Zmywacz jest zapakowany w małą zgrabną saszetkę, idealną na wyjazdy. Produkt nie zawiera acetonu, posiada zaś olejek migdałowy i witaminę E i jest o zapachu czarnej porzeczki. Oczywiście zapach jest bardzo sztuczny, jednak lepsze to niż zwykły smrodek zmywacza.


   Chusteczka ma nam zmyć wszystkie 10 paznokci. Cena za jedno opakowanie (jedną chusteczkę) to ok 0,80 groszy. 


   Jak widać na zdjęciu chusteczka nie jest cała mokra czyli produkt nie znajdował się na całej powierzchni chusteczki.


   

   Próbowałam zmywać paznokcie tymi miejscami gdzie był produkt i tak chusteczka wyglądała po jednym paznokciu. 


   A tak po wszystkich 10 paznokciach. Jak widać paznokcie są czyste, skóra wokół już nie tak bardzo ale ze względu, że to był czerwony lakier mogę wybaczyć. 
   Dużo nie musiałam się napracować by zmyć lakier, jednak zmywacz sam w sobie był bardzo lepki i tłusty więc trzeba uważać z ubraniami podczas zmywania. Paznokcie były jak najbardziej natłuszczone. 


   Ze względu na wielkość Zmywacz do paznokci w chusteczce BeBeauty są idealny na wyjazdy, nie zajmuje dużo miejsca, jednak w domu wolę używać tradycyjnego zmywacza :) 

Dzięki za uwagę ! 
Do następnego posta, peace !